Czołem Kochani!
Witam serdecznie w moich skromnych progach nowe obserwatorki - rozgośćcie się i czujcie jak u siebie w domu :-).
Moje Drogie, jestem bardzo zaskoczona Waszym odzewem w temacie ostatniego posta - jak to możliwe, że większości podobają się zimowe klimaty gdy wiosna za oknem?!
Dla tych miłych komentarzy warto było się zmobilizować i posprzątać ;-)
Dla tych miłych komentarzy warto było się zmobilizować i posprzątać ;-)
******
Dzisiaj będzie powrót do Krainy Wikingów, czyli do techniki viking knit.
Zanim pokażę co zrobiłam, chciałam dodać parę uwag do moich poprzednich spostrzeżeń.
Piszę o tym, ponieważ ta technika nie jest (jeszcze) zbyt popularna i mimo czytelnych tutoriali nie wszystko może się wydawać oczywiste. Sama się złapałam na tym, że jak nie będę robić bieżących zapisków podczas pracy, to nie osiągnę zamierzonego celu ;-).
Mam nadzieję, że z czasem na blogu Ani i Huberta powstanie baza wiedzy i łatwo będzie znaleźć odpowiedź na wszelkie wątpliwości.
Mam nadzieję, że z czasem na blogu Ani i Huberta powstanie baza wiedzy i łatwo będzie znaleźć odpowiedź na wszelkie wątpliwości.
Kto nie jest zainteresowany moimi wywodami może przejść od razu do zdjęć :-)
******
Napisałam poprzednio, że drut drutowi nie równy i nie polecam kolorowych, bo może się zdzierać powłoka już przy wyplataniu.
Mimo to, ponownie spróbowałam użyć drutu miedzianego czerwonego, tym razem o grubości 0,3 mm i lepszej jakości.
Pomyślałam, że skoro drut jest tak cienki to użyję również cieńszej bazy, czyli 8 mm (klucz imbusowy).
Pomyślałam, że skoro drut jest tak cienki to użyję również cieńszej bazy, czyli 8 mm (klucz imbusowy).
Robiłam splotem pojedynczym. Plecionka wychodziła pięknie równo, a przeciąganie miękkiego drutu nie stanowiło żadnego problemu.
Gotowa plecionka była na tyle elastyczna, że śmiało można ją było naciągnąć również w palcach, ale oczywiście użyłam przeciągadła.
Plecionka wyglądała ślicznie, powłoka była w całości (bo tym razem to nie był chiński drut!). Jednak uznałam, że jest za miękka... mocniejsze dociśnięcie powodowałoby odkształcenie. Postanowiłam poeksperymentować dalej i ją spłaszczyłam. Najpierw delikatnie w palcach, a potem użyłam młoteczka jubilerskiego.
To jest dobry pomysł na przyszłość, ale... przy dołączaniu drutu trzeba pamiętać żeby jednak nie obcinać za bardzo łączenia, a przy spłaszczaniu młoteczkiem lekko naciągać.
Generalnie drucik 0,3 mm dobrze się sprawdzi przy splocie podwójnym i potrójnym.
Czy coś z tego będzie to się okaże, a na razie wygląda tak:
Czy coś z tego będzie to się okaże, a na razie wygląda tak:
******
A teraz moja właściwa prezentacja ze szczegółami technicznymi.
Bransoletka wykonana jak poprzednio splotem podwójnym.
Drut 0,4 mm posrebrzany (jasny)
Baza - Klucz imbusowy 10 mm
Długość plecionki przed przeciągnięciem ok. 9 cm,
po przeciągnięciu 17 cm.
po przeciągnięciu 17 cm.
Nieoczekiwanie, nawet dla samej siebie, wpadłam na pomysł, że tym razem ubiorę Wikinga w koraliki :-)
Zrobiłam tulejkę ściegiem peyote parzystym - koraliki Toho w rozmiarze 11/0 i przyszyłam tzw. czapeczki (nakładki) , które wyglądają jak kwiatuszki.
I powstał dość ciekawy przykład połączenia dwóch bardzo różnych technik.
Całość pięknie się błyszczy zarówno w słońcu jak i przy sztucznym świetle.
I zdjęcie dwóch bransolet razem. Zauważcie, że jest różnica w kolorze.
Ta poprzednia bransoleta jest zrobiona z miedzianego drutu Beadsmith 0,5 mm w kolorze Brushed Silver.
******
******
Dla ciekawych jak się plecie druciki polecam zajrzeć TUTAJ i TUTAJ - tam dowiecie się wszystkiego o tej technice!
A peyote parzysty tylko tak strasznie brzmi, a jest równie prosty :-)
******
A peyote parzysty tylko tak strasznie brzmi, a jest równie prosty :-)
******
Kolejna wyprawa już niebawem - tym razem udam się w poszukiwaniu szlachetnego Wikinga ;-)
Serdecznie wszystkich pozdrawiam :-)
Wszystkie te techniczne i praktyczne szczegóły nic mi nie mówią i przyznam szczerze, że nawet nie próbuję zrozumieć bo za biżuterię to ja się już nie wezmę. Wciąż jednak pozostaję fanką Twoich prac Beatko. Wspaniale się rozwijasz a twoje prace są piękne i zawsze oryginalne. Bransoletki z drutu są prześliczne, to prawdziwa koronkowa robota. I cóż za precyzja! Podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu.
Dziękuję Ewuniu. Muszę przyznać, że ta technika bardzo mi się spodobała, aż mi się chce znowu robić biżuterię - ta jest bardzo w moim stylu, więc ma szansę nie trafić do pudełka ;-)
UsuńWiem, że szczegóły techniczne nie dla każdego są zrozumiałe, ale myślę że zainteresowanym mogą się przydać.
Miłego weekendu!
Bransoletki sa genialne!!!!!!!! Buziaki!
OdpowiedzUsuńDzięki Ewciu. Buziaczki :-)
UsuńPiękne
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu :-)
UsuńIdziesz jak burza :) Połączenie z peyotową nakładką wygląda świetnie, a pomysł z tymi kwiatowymi czapeczkami na pewno wart zapamiętania, po prostu genialny :)
OdpowiedzUsuń"Bazę wiedzy" faktycznie już planujemy, ale jednak dobrze, żeby każdy we własnym zakresie próbował robić takie zapiski - bo nawet identyczny splot, robiony na tej samej bazie, ale przez inną osobę będzie się nieco inaczej zachowywać. Generalnie drut drutowi nierówny - niedawno robiłam miedzianym 0,3mm splot pojedynczy i wszystko było ok, a całość po przeciągnięciu nie była zbyt miękka. A spłaszczanie bardzo lubię, ale mam teraz takie zaległości, że sama nie wiem kiedy napiszę o tym coś więcej ;)
Że też ja wcześniej nie znałam tej techniki ;-). Czapeczki są świetne i często je wykorzystuję inaczej niż jako nakładki na koraliki - te są wyjątkowo urocze.
UsuńCo do bazy wiedzy to oczywiście masz rację - dlatego staram się prowadzić notatki, bo już wiem, że druty różnie się zachowują. Może gdybym ten 0,3 bardziej naciągnęła to też byłby ok, ale mnie podkusiło żeby pokombinować ;-)
Jak macie w planach kolejne porady to chętnie poczytam.
No, masz ci los! Teraz już nie tylko Ania z Hubertem kuszą, ale i Ty również ;-) Obie bransoletki są piękne, a pomysł z koralikową nakładką wręcz rewelacyjny. Chodzi za mną taki viking z cienkiego drucika (powiedzmy 0,3) na kwadratowej (albo nawet trójkątnej) bazie, ciekawe czy dobrze by się sprawdził jako łańcuszek do wisiorka? Ale na razie nawet nie patrzę na przeciągadło, bo wszystko wokół woła na mnie (a najbardziej trawa). Może kiedyś, jak będzie trochę więcej czasu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
No, ja wpadłam po uszy :-). A Ty Agatko, kochasz druciki, więc pewnie to kwestia czasu...
UsuńJuż myślałam o kwadratowym splocie, ale chyba i przeciągadło powinno mieć takie otowry, albo wystarczy je później tak ukształtować - no jeszcze tego nie wiem :-). Przy splocie pojedynczym i druciku 0,3 można fajnie naciągnąć i to raczej powinno dobrze wyglądać jako łańcuszek.
Pozdrawiam cieplutko :-)
Beatko przyznaje bez bicia szczegółowy opis pominęłam bo kompletnie nic nie rozumiem . Ale oglądać mogę długo bo piękne te bransoletki, Ja co prawda biżuterii nie nosze poza zegarkiem ale oglądać bardzo luię. Powodzenia w dalszych naukach , wychodzi Ci to cudnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O, ja dość często nie rozumiem jak ktoś mi opisuje szczegóły techniki, której nie znam - takie np. mediowanie to czarna magia :-). Biżuterię lubię robić, ale potem okazuje się, że najczęsciej zakładam jedną i tą samą... te druciki jednak mnie bardzo przekonują, bo wyglądają jak srebro.
UsuńA po 20:00 odebrałam przesyłkę z kolejnymi drucikami - będzie się działo :-)
Buziaki :-)
Bardzo eleganckie !!
OdpowiedzUsuńDziękuję Alu :-)
UsuńBardzo śliczne bransoletki , pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Krysiu, pozdrawiam :-)
UsuńCudowna, przepięknie się druciki układają, a z nakładką koralikową to już taka kropka nad i. Śliczna praca, ćwicz i pokazuj, chętnie pooglądam i może kiedyś wreszcie się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Jesteś niesamowita:) Piękna bransoletka:)
OdpowiedzUsuńBransoletki wyglądają imponująco :) Bardzo mi się podoba peyotowy element z "kwiatuszkami" dołączony do bransoletki. Świetnie to wygląda. A jeśli chodzi o "twór" z czerwonego drutu, to mi się Beatko skojarzył z chińskim smokiem.
OdpowiedzUsuńSam opis to dla mnie czarna magia. I raczej nie miałabym siły ani ochoty bawić się tak z tymi drucikami, ale przyznaję że efekt jest niezły. Tak wiec będę podziwiać u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPiękna i misterna praca, ale efekt osiągnęłaś fantastyczny.
OdpowiedzUsuńkusicie tymi drucikami strasznie:)
OdpowiedzUsuńpiękne bransoletki zrobiłaś Beatko - obie
Podziwiam nadal, może kiedyś mi sie uda spróbować:)
Piękne, piękne i jeszcze raz piękne! Nigdy bym czegoś takiego nie potrafiła zrobić, ale założyć na łapkę, to bardzo chętnie:) Ta z kwiatuszkami podoba mi się szczególnie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBeata - zachwycasz :-)
OdpowiedzUsuńBeatko, nic mi ten opis nie mówi oczywiście, ale przeczytałam od deski do deski. Nie wiem, czy kiedyś się skuszę, ale bransoletki wyglądają zachęcająco, więc kto wie?
OdpowiedzUsuńPiękne są obie, ta czerwona, niedokończona też :)
Hahahaha widzę, ze nie tylko mnie przeraził opis wykonania tych cudownych bransoletek. Beatko to co czynisz z tymi drucikami to mistrzostwo świata. Gapię się i gapię i w głowie się nie mieści mojej tępej, jak to się może robić. Ciekawi mnie juz co tam nam nowego pokażesz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBeatko, zawitałam tu przypadkiem, ale już wiem, że zostanę i będę odwiedzać.
OdpowiedzUsuńDo dziś nie wiedziałam, że drut można upleść w tak efektowny sposób. Przepiękne bransoletki!
Pozdrawiam ciepło :)
Witaj Moniko, jest mi bardzo miło że zostajesz na dłużej :-).
UsuńPozdrawiam serdecznie.
ZACHWYCASZ!!!!!!!! Cudeńka!
OdpowiedzUsuńEch ... kolejna kusząca technika do wypróbowania. Pięknie wyglądają te rzeczy w Twojej wersji. Cudeńka po prostu.
OdpowiedzUsuńmatko z córką! czeto ty jeszcze nie spróbujesz! :-D
OdpowiedzUsuńtoć magia jakaś albo przepis na czarną dziurę...
podziwiam twoje zacięcie rękodzielnicze i mnogość technik
Tego nie wie nikt ;-).
UsuńO, ale taki quilling mnie nie ciągnie... jeszcze ;-)
No brak mi słów normalnie...:) bransoletki wyszły Ci pięknie-bardzo ciekawa jest ta technika-zerkałam do Ani i Huberta i powiem Ci,że i ta technika kusi mnie co raz bardziej ...:)Podziwiam Beatko Twój talent :)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO wow ! Jestem pod wrażeniem. Druga bransoletka i taka niezwykła - to połączenie z koralikami jest bardzo interesujące, robi wrażenie. I tak sobie myślę, że nawet dobra znajomość techniki nie wystarczy - trzeba mieć w sobie jeszcze tę iskrę talentu, tą pomysłowość i inne spojrzenie na rzeczy oczywiste - a tego Tobie nie brakuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No kochana, pięknie to wyszło. Ja na razie tylko się bawię, nie mam akcesoriów jubilerskich typu zapinki itp. Ale gdy widzę Twoje cudności, to coraz bardziej mnie zachwyca technika.
OdpowiedzUsuńNigdy mnie nie wciągały koraliki, a tu proszę piękne połączenie. Muszę poprosić koleżanki parające się koralikami o kilka koralikowych elementów :)
rewelacyjnie i pięknie...:)
OdpowiedzUsuńWow, ale cuda, oczka mi z orbit chciały wyskoczyć, ja sobie jeszcze popatrzę, może spróbuję ... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń