Strony

środa, 4 maja 2016

Truskawki z zimnej porcelany

Witajcie Kochani!

Ale się działo! Macie trochę czasu, to czytajcie - kubki w dłoń i miłej lektury życzę!
To, że od czasu do czasu idę na warsztaty, to już wiecie. Ale tym razem to było bardzo specjalne spotkanie :-)
Od dłuższego czasu czekałyśmy aż Lina poprowadzi warsztaty z zimnej porcelany, bo ostatnio to głównie był foamiran... A my chciałyśmy lepić! I to truskawki!


Moje truskawki z zimnej porcelany.

Ale po kolei...

A propos kolei, to właśnie z peronu zgarnęłam naszą kochaną Aneczkę, zaraz potem dotarła do nas Wiki i udałyśmy się do Pijalni czekolady Wedel (można tam zjeść pyszne naleśniki!).
To było nasze pierwsze spotkanie z Anią. Mam nadzieję, że nie ostatnie. Spotkania na żywo z blogowymi koleżankami polecam wszystkim - ja miałam wrażenie, że znamy się od wielu lat :-)
Nie będę wchodzić w szczegóły, bo to w końcu były nasze chwile, ale podzielę się z Wami relacją z warsztatów w postaci paru fotek :-)


******

Lepienie z zimnej porcelany jest bardzo przyjemne. Parę trików i można wyczarować cuda.

Dobra masa to podstawa! Niektóre z Was już potrafią ją robić i to na zimno, a ja ją robię podgrzewając.
Przepis na zimną porcelanę znajdziecie m.in. u Marty.
Dla wszystkich próbujących: radzę nie robić od razu z dużej ilości składników, bo może się zdarzyć, że wszystko od razu wyląduje w koszu... mnie to się czasem zdarza :-)
3 łyżki skrobi kukurydzianej (lub ziemniaczanej)
3 łyżki wikolu
pół łyżeczki gliceryny (może być oliwka)
pół łyżeczki octu
składniki wkładamy do naczynia teflonowego i krótko podgrzewamy na małym ogniu mieszając drewnianą łyżką do połączenia się
wykładamy na blat i zagniatamy - UWAGA ręce powinny być dobrze nasmarowane kremem Nivea
Masa powinna mieć konsystencję miękkiej modeliny.
Zawijamy szczelnie w folię spożywczą i zostawiamy na jakieś 24 godziny. Nie trzymamy w lodówce.
Potem barwimy, lepimy... masa wysycha na powietrzu.
W zależności od rodzaju skrobi masa będzie bardziej kremowa (kukurydziana) lub lekko przejrzysta (ziemniaczana).
Podczas pracy z zimną porcelaną zawsze dbamy o to by ręce były nasmarowane kremem. Masa się nie klei do rąk, ale również wchłania ten krem przez co staje się sprężysta i nie pęka podczas wysychania. 
 


******


Dzień dobry, to my :-)







Nasze kompozycje:


Wszystkie warsztatowe truskawki:


Ślicznie wyglądają te truskaweczki. Jedne są jeszcze niedojrzałe, inne pięknie zaczerwienione, kwitnące...

Swoje postanowiłam jednak jeszcze bardziej podkolorować i przearanżować ;-)
Teraz wyglądają tak:


******

Pomyślałam sobie, że szypułki są tu słabym punktem, więc zrobiłam kolejną wersję już według mojego pomysłu.
A mianowicie wycięłam je z foamiranu.  Sądzę, że nawet listki  w tym wypadku mogłyby być z foamiranu.

 Pudełko po jogurcie okleiłam sznurkiem jutowym, dodałam trochę materiału w kropki i czerwony sizal:



I jeszcze dwie moje kompozycje razem:



Zdarza się, że ktoś pyta po co robić takie rzeczy.
Hmmm... dla przyjemności i własnej satysfakcji to na pewno :-)
Po drugie wcale nie trzeba układać kompozycji, można parę elementów użyć jako ozdoba prezentu, albo nawet do kartki. Rękodzielniczki zawsze znajdą jakieś zastosowanie :-)


******
A na koniec nie mogłam się powstrzymać i jeszcze muszę coś pokazać.
Po tak słodkim dniu (naleśniki, szarlotka) w domu czekały na mnie kolejne wypieki...
Mąż wpadł w szaleństwo gotowania i pieczenia... 
Oto jego dzieła:



Po mojej figurze pozostało wspomnienie ;-)

******

Dziękuję wszystkim za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo słonecznych dni.


30 komentarzy:

  1. Beatko miło poznać Was wszystkie, choćby z tych zdjęć. Wyobrażam sobie jak to fajnie spotkać blogowe koleżanki w realu. Musi być to wspaniałe doznanie. Troszkę Ci zazdroszczę. Warsztaty jak widać były bardzo owocne i powstały cudne truskawkowe bukiety. Masz rację, że rękodzielniczki zawsze znajdą zastosowanie dla swoich prac. Kto tego nie rozumie, lepiej niech nic nie robi prawda? Mąż chyba z tęsknoty spędza czas na buszowaniu w kuchni. Muszę powiedzieć, że świetnie mu to wychodzi, no ale przecież podobno najlepszymi kucharzami sa mężczyźni. Dobrze, że te babeczki są tak daleko ode mnie. Chętnie schrupałabym choć jedną. Pozdrawiam ciepluteńko i ślę uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie spotkanie to wspaniała sprawa a propozycja truskawkowa jest świetna :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne truskaweczki powstały, a takie spotkanie to najfajniejsza rzecz. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Beatko ja przede wszystkim dziękuje za miłe spotkanie i bardzo fajnie spędzony dzień. Cieszę się że mnie namówiłaś na te warsztaty, inaczej w życiu bym nie wiedziała jak wygląda zimna porcelanka i jak się z niej lepi. Nieskromnie powiem że jestem dumna z mojego dzieła. Nie podejrzewałam , że mogłabym zrobić taki bukiecik sama swoimi palcami. Fajnie wygląda ten twój bukiecik po domalowaniu, szczególnie te listki są teraz takie bardziej naturalne.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie próbowałam zimnej porcelany :) Chętnie bym spróbowała tylko czasu brak. Foamiran nakupiłam i też nie mam kiedy spróbować.
    Cudowne truskaweczki.
    A męża pozazdrościć :) Mój nigdy nic w kuchni nie zrobił oprócz jajecznicy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Beatko fajne spotkanie, zimna porcelana wciąż mnie pociąga. Twoje truskawki jak żywe aż chce się zerwać. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny jestem zaskoczona i zastanawiam się czy czegoś się NIE DA ulepić z zimnej porcelany... zapewne ograniczeniem jest jedynie wyobraźnia :-)
    Już uciekam, nie mogę patrzeć na takie smakowite wypieki, bo w brzuchu burczy. Głośno ;)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Truskaweczki, aż bym sobie zjadła! Wypieki tez apetycznie wyglądają, ciekawe czy można byłoby zrobić dietetyczny zamiennik ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. super spotkanie fajne te truskaweczki

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne ... podziwiam bo dla mnie zimna porcelana jest nie do opanowania. Kompletnie sobie z nią nie radzę. Tym bardziej podziwiam :)
    A słodkości? Dobrze, że na mnie takowe nie czekają nigdy - moja figura na tym zyskuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowności:) Skrobie kukurydzianą mam na magazynie :) PIĘKNOŚCI!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Truskaweczki jak żywe, aż ślinka napływa do ust:) Nie mówiąc o wypiekach Twojego męża. Jednym słowem zdolności artystyczno - kulinarne...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Beatko! truskaweczki są piękne,a mieć takiego męża to skarb. wypieki wyglądają smakowicie - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Aż się wierzyć nie chce, że takie cudeńka można zrobić ze zwykłej skrobi i odrobiny kleju. Człowiek zerwałby truskaweczkę z krzaczka i schrupał. Ale i sernik mężowski wygląda tak, że trudno mu się oprzeć. Oj kochana, ja bym naraziła swoją figurę dla takiego sernika ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakie fajne babeczki i jakie zdolne. Widać, że spotkanie udane. Kolejnych takich życzę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Prześliczne te truskaweczki Beatko! Zazdroszczę takich warsztatów no i zdolnego męża!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ależ Wam zazdroszczę tych spotkań:)))Truskawki piękne:)))jak żywe:))a mąż to w ogóle jakiś mistrz ciastkarski?????

    OdpowiedzUsuń
  18. obyście miały jak najwięcej takich owocnych spotkań :)
    Truskaweczki wyszły prześlicznie, bardzo naturalnie wyglądają. Pomysł na poprawienie szypułek - świetny, jest jeszcze ładniej.
    Działalności kuchennej męża zazdroszczę - nie dość, że ładne ciacha, to jeszcze smacznie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O rany, tylko Ci pozazdrościć męża, który potrafi takie cuda upiec :)Wasze truskaweczki są super, aż by się chciało je zjeść :)

    OdpowiedzUsuń
  20. To było wspaniałe spotkanie Beatko, tylko pozazdrościć. Powstały śliczne, truskawkowe kompozycje. Ja nie zadaję sobie pytań "po co to robić". Większość z nas tworzy dla przyjemności i z potrzeby poznania czegoś nowego. A dekoracji w domu nigdy za wiele.
    Cieplutko pozdrawiam i życzę Ci miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Beatko, ja myślę, że lepienie truskawek było jeszcze ciekawsze i wspanialsze, że byłyście ze sobą razem wszystkie trzy :) Cudownie Was zobaczyć :)
    Truskawki bardzo lubię i już mi ślinka cieknie jak na nie patrzę :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspaniałe są takie spotkania robótkowe z babkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Super spotkanie, super prace i super słodycze:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdyby nie tytuł posta to bym się oszukała, bo te truskaweczki wyglądają jak żywe, są piękne :) I gratulacje jeśli chodzi o męża, babeczki ciacho wyglądają smakowicie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow! Ale cudne truskaweczki zrobiłyście! No i ogromne gratulacje za te pyszności dla Małżonka :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  26. takie warsztaty to świetna sprawa, szkoda że u nas nie ma podobnych, a niestety nigdzie dalej się ruszyć nie mogę.
    Truskaweczki jak żywe :)
    a męża troszkę zazdroszczę, ale tylko troszkę, bo strasznie nie lubię jak ktoś pląta mi sie pod nogami w kuchni :D
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  27. Normalnie Ci zazdraszczam:D i warsztatów i takiego stęsknionego męża,który takie cuda w kuchni robi. Tak myślę że ci ludziska którzy pytają po co to robić,w gruncie rzeczy są biedni i nieszczęśliwi :) buziole

    OdpowiedzUsuń
  28. JAk szaleć to szaleć :) inaczej tego nazwać nie umiem :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Normalnie jakbym nie przeczytała to bym pomyślała że truskawki są prawdziwe. No rewelacja, jestem pod ogromnym wrażeniem :) a i męża masz wspaniałego, takie pyszności przygotować to nie lada wyzwanie dla niejednego mężczyzny. Gratulacje dla męża i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  30. no no...majordomus pełną parą! ;D
    czy to aby nie jest jakaś dywersja....? ;-D

    truskaweczki widziałam juz dawno na fejsie, zazdraszczam tych warsztatów, mnie się nic nie składają terminy i co sie dziewczyna pojawi w okolicy, ta ja akurat nie mogę...ale sto lat nie mało! ;-D

    OdpowiedzUsuń