Strony

sobota, 31 stycznia 2015

Wymianka urodzinowa - CreaDiva

Witajcie Kochani!
Witam serdecznie nowe obserwatorki, zostańcie jak najdłużej :-)
Jak wspominałam w pierwszym poście styczniowym, w tym roku zapisałam się do wymianki urodzinowej u Ewy z bloga: http://hubka38.blogspot.com/
28 stycznia Ewa obchodziła okrągłe urodziny i chciała aby były absolutnie wyjątkowe. I tego Ci Kochana życzę!
Do zabawy zapisało się 13 osób, całe szczęście, że nie 24 (po 2 na miesiąc), bo nie wyrobiłabym z przygotowywaniem prezentów :-)
Jako pierwsza, 24 stycznia obchodziła urodzinki CreaDiva, czyli Krysia z bloga: http://creadivvva.blogspot.com/
Krysia już powoli chwali się prezentami u siebie, a ja Wam chcę pokazać co jej sprezentowałam
Zacznijmy od karteczki:




Sharonka, czyli bransoletka z kamieni naturalnych z podkówką na szczęście:
Naszyjnik z ręcznie malowanym medalionem, oczywiście moimi ulubionymi farbami Pebeo. Pod kolor dobrałam koraliki i zrobiłam delikatny naszyjnik wykończony zapięciem typu toggle.


Do paczuszki dorzuciłam dwa motki mięciutkiej włóczki Alize, bo wiem że Krysia potrafi robić cuda z włóczek. I jeszcze potpourri różane z kwiatów sola. Było też coś słodkiego.
I rzut oka na całość:



Już niebawem pokażę zawartość paczuszki dla Ewy.

Strasznie pracowity mam styczeń, aż się sama sobie dziwię skąd mam tyle samozaparcia ;-)

Dziękuję Wam z całego serca za wszystkie komentarze!
Serdecznie pozdrawiam :-)




czwartek, 29 stycznia 2015

Efekt frywolnego wieczoru...

Czołem Pełnoletni ;-)

Zapraszam wszystkich do obejrzenia moich wieczornych poczynań!
Niepełnoletnich uprasza się o opuszczenie strony  lub czytanie w obecności dorosłych!



No dobra, żartowałam :-)

Będą koronki! 

A tak a propos koronek i wszelkich innych ażurów i przejrzystości... jak to wszystko się zmienia przy dzieciach, prawda ;-)

Ostatnio brałam udział w takiej dyskusji - w wielkim skrócie koleżanka chwali się, że mąż w prezencie dostał olbrzymi worek treningowy. A druga podpytuje
- To chyba przewiązałaś się kokardką i stanęłaś za tym workiem?
- No co Ty, MY mamy dzieci! :-)

I to by było tyle jeśli chodzi o frywolność dzieciatych,  więc poszłam w frywolitki, a raczej w ich dalszą naukę.
Jeśli w lutym mam się podjąć jakiegoś wyzwania to wypadałoby poćwiczyć...

Coś Wam powiem, kumam o co chodzi z igłą! Mało tego, igła pozwoliła mi zrozumieć jakie błędy popełniałam z czółenkiem! Hurra! Zaczynam to ogarniać własnymi siłami - nie żebym nie chciała kogoś zapytać, ale lubię zmuszać się do myślenia! 
Bardzo lubię cieniowane kordonki, mam ich kilka, bo świetnie nadają się do sznurów szydełkowo-koralikowych i moje frywolitkowe próby postanowiłam właśnie na nich realizować.
Wzór znalazłam na stronie www.frywolitki.com.pl, ale gdyby ktoś chciał skorzystać to od razu podpowiadam, że schemat jest na duży wachlarz, a opis na mały...
w każdym bądź razie kiedy już do tego doszłam, to zrobiłam coś podobnego :-)
Jak nie lubię sztyftów, to tylko takie mi tu pasowały by niepotrzebnie bardziej nie przedłużać górnej formy. Dodałam tylko jeden szklany koralik. 
Proszę bardzo, oto soczyste kolczyki - zielone wachlarze:





Co sądzicie? Będą ze mnie ludzie?!

Te kolczyki raczej mają marne szanse by mi dyndać na uszach, ale tym postem udokumentuję swój pierwszy gotowy wyrób frywolitkowy.
I cieszę się jak dziecko, że mi się udało :-)

Jeśli chodzi o gorsecik z pierwszego zdjęcia to przedstawiam moją modelkę:



 
Buziaki dla wszystkich, szczególnie dla frywolitkujących dziewczyn!
Kochane, to dzięki Wam spełniam moją zachciankę, która chodziła za mną od ponad dwudziestu lat :-)

Dziękuję, że jesteście ze mną, odwiedzacie i komentujecie :-)
Cieplutko pozdrawiam :-)







poniedziałek, 26 stycznia 2015

Smerfna kartka


Czołem Smerfetki!

Kiedy Lidzia ogłosiła, że tematem przewodnim w wymiance kartkowej na rok 2015 są bajki, napisałam że "bajki to nie moja bajka"...

Właściwie lubię baśnie, jako dziecko czytałam namiętnie bajki i baśnie z całego świata. Do dzisiaj uwielbiam oglądać filmy typu Shrek, Pingwiny z Madagaskaru, Królewna Śnieżka itp. ale myślałam, że w temacie kartkowo-bajkowym polegnę. Po pierwsze dlatego, że moja przygoda z kartkami zaczęła się dość niedawno temu. Po drugie... o, tu lista mogłaby być długa, więc odpuszczę :-)

Patrzę, a zgłoszeń u Lidzi przybywa z każdą godziną. Co, ja nie dam rady?! Wstąpiłam do kiosku w poszukiwaniu jakiejś inspiracji w postaci gazetki smerfowej, nie było... A od czego internet? Pierwszą myślą był haft krzyżykowy, ale jako że właśnie jestem w trakcie większego dzieła xxx, to nie chciałam odrywać igły ;-)
Przeglądam, przeglądam i co? Najładniejszy obrazek Lidzia porwała do banerka, ale co ja mogę, skoro mnie się równie mocno spodobał? 


Nie myślcie tylko, że poszłam na łatwiznę. Wbrew pozorom zajęło mi to trochę czasu. Dziecko podpowiadało i mąż też :-)

Kartka powstała z wykorzystaniem smerfowych  tapet ze strony
oraz tapety z tęczą ze strony:

Podobno w kartkach najważniejsze są warstwy, więc choćby w minimalnym stopniu są również w mojej kartce. 
Główna strona to najważniejsze Smerfy z maciupkim Gargamelkiem i jego słodkim kociakiem ;-)
Z drugiej strony uroczy i sporych rozmiarów Gargamel z Klakierem ślą pozdrowienia :-)

Wszystkie obrazki wydrukowałam na błyszczącym papierze fotograficznym i i odpowiednio docięłam . Kolorystyka jest piękna, bardzo żywa i pełna optymizmu :-). 


Moja kartka poleciała do Tesa57.

A teraz prezentacja:




z drugiej strony:





Już myślę o kolejnej bajce - w lutym oglądamy Dalmatyńczyków.
Jest trochę czasu, więc może wpadnie mi do głowy coś ciekawego?...
A tymczasem zapraszam do Lidzi, bo można już głosować na najładniejsze kartki - do 30 stycznia. Jest ich całkiem sporo, wybór przyprawia o ból głowy, bo co jedna to ładniejsza!
Głosujemy TUTAJ
Wszyscy mogą głosować, dlatego gorąco zachęcam!

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze!


niedziela, 25 stycznia 2015

Uczę się :-)


Czołem Dziewczyny!

Myślicie, że poszłam do szkoły? O, co to to nie! Jeśli już to na Uniwersytet Trzeciego Wieku, ale to za jakąś "chwilkę" (tak sobie obiecałam).

Tymczasem, w przerwie pomiędzy kolejnymi biżutkami i tym podobnymi wytworkami ręcznymi, staram się nauczyć czegoś absolutnie nowego dla mnie. Z różnym skutkiem... Ale zachęciły mnie koleżanki blogowe, które same chwaliły się swoimi zmaganiami, nie dość doskonałymi pracami - to i ja pokażę... możecie się pośmiać, dodać otuchy, pogłaskać po głowie, zachęcić do dalszych ćwiczeń. Nie mówcie tylko wprost, że mam dać sobie spokój, sama do tego dojdę po tysięcznych próbach :-)

Moje plecionki wylądowały w koszu, ale mam coś innego.

Drugie podejście do frywolitki:

Jeszcze nie jestem gotowa by przygotować coś konkretnego, ale dziewczyny obiecały, że w lutym będą zadania z podziałem dla tych zaawansowanych i dla początkujących. To czekam cierpliwie na proste zadanie :-)


A tu coś co udało mi się wybitnie spartolić... Świeczników w takie postaci jeszcze nie robiłam. Anulka jest mistrzynią w świecznikowych kompletach - u niej możecie pooglądać wersje doskonałe :-)
Pierwszy, największy skopałam na tyle, że będzie wymagał totalnego szlifowania. Ale miałam jeszcze trzy... Użyłam papieru ryżowego, dół i górę pomalowałam na czerwono. I było ok, ale zachciało mi się świeczników do "głaskania" więc użyłam lakieru TouchMe, który daje fajny efekt jakby dotykać weluru. Przesadziłam z warstwami, bo w którymś momencie zrobiło się coś w rodzaju zacieków. Szlifowanie nie pomogło. A żeby bardziej spierniczyć, na samym dole nakleiłam koronkę, białą, bardzo kontrastowała, więc przemalowałam na czerwono... to też nie był dobry pomysł...
W każdym bądź razie dzieła tego wiekopomnego nie wyrzuciłam, świeczniki wylądują w ubikacji - mężowi będą umilać palenie...  nie komentujcie tego faktu, każdy ma jakieś nałogi ;-)




A na koniec coś co może mi się spodobać, jeśli podejmę kolejne próby i przyłożę się do lekcji. To co zrobiłam teraz było szyte przy słabym świetle, więc nawet nie widziałam czy sznurki idą we właściwą stronę. W dodatku była to bardzo radosna twórczość, bo szyłam zupełnie na wariata...

Już nie boję się sutaszu, teraz niech on się boi :-). Chciałabym tylko uspokoić wszystkie sutaszystki, że mam bardzo dużą świadomość swojej niedoskonałości ;-)

O ile górny element wyszedł w miarę dobrze, to dolny jest już "perfekcyjnie" krzywy i stanowi przykład jak robić nie należy.

 Przód:



Tyłek :-)

Mam nadzieję, że choć trochę pocieszyłam niektóre osóbki, że każda z nas czymś się zmaga.
Ale nie poddawajcie się zbyt szybko :-)

Buziaki dla wszystkich zaawansowanych i początkujących :-)
Niech Was moc twórcza nie opuszcza :-)


sobota, 24 stycznia 2015

Glamour, czyli kot w worku...

Cześć Kochani!

Dzisiaj będzie bardzo błyszcząco za sprawą pewnej Gwiazdeczki, która jak sroczka nie przejdzie obojętnie obok niczego co się świeci.
Marta poprosiła o breloczek, ale ja od razu pomyślałam, że zrobię coś więcej - zapytałam więc czy jest gotowa na kota w worku, czyli niespodziankę.

Krótko mówiąc zaczęło się od breloczka. Miał być do kluczy. Taaa, tylko, że takie świecidełka mają krótki żywot przy tak intensywnym użytkowaniu... Osobiście, wolę ozdabiać tak torebki... zrobiłam więc trzy wersje.
Martunia, do kluczy to chyba najlepiej sprawdzą się gwiazdki - dłużej pociągną :-)


Zrobiłam również bransoletkę kumihimo. Podejść było kilka, ostatecznie zadowolił mnie efekt na białym kordonku, bo nie zaburzał koloru koralików (są częściowo krystaliczne, częściowo srebrne). Trudno było dobrać końcówki, ale w końcu się udało. 
Zastanawiałam się nad kolczykami, padło na bardzo prostą formę, która szalenie mi się podoba! Koraliki Fire Polish takie same jak w bransoletce, a dodatkowo małe Toho round 11/0.
Z rozpędu dorobiłam taką samą kostkę do bransoletki.

Dołożyłam bransoletkę z konikiem morskim. A także małą zawieszkę z kotkiem - można ją wykorzystać do biżuterii albo do kartek...

A oto prezentacja błyskotek:








Na zdjęciach widać, że do jednego breloczka przypięłam dwie zawieszki, ale przed wysłaniem zmieniłam koncept i do Marty poleciały trzy breloki.



A ponieważ ostatnio świętowaliśmy Dzień Babci i Dziadka pokazuję jeszcze dwie karteczki, które zrobiłam na okoliczność. 




Nie uwierzycie, ale na dzisiaj to wszystko - 
umiarkowanie w treści i zdjęciach :-)


Dziękuję wszystkim za tak liczne komentarze.
Biegnę w odwiedziny do Was i biorę się do dalszej roboty.
Jeszcze jest kilka osób, które czekają na prezenty ode mnie :-)

niedziela, 18 stycznia 2015

Łemkowie, frywolitka i... niezła zabawa!

Czołem Kochani!

Witam na moim pokładzie nowe obserwatorki i zachęcam do pozostania na zawsze :-)

Ostatnie dni spędziłam w Krynicy, co prawda na wyjeździe służbowym, ale takich wyjazdów to mogę mieć więcej! Miałam swój osobisty plan, który najpierw zburzyła koleżanka, bo się rozchorowała, a potem internet, bo nie chciał działać... 

Dobra, bierzcie coś do picia i jedzenia, bo dzisiaj trochę zejdzie, a nagroda jest tylko dla tych co dotrwają do końca ;-)

W ostatnim czasie mamy prawie wiosnę i  zaproszenie na wyjazd z kuligiem i nartami przyjęłam niemal jako żart. Ale jak trzeba to trzeba (zima to nie moja bajka), pojechałam. Jedziemy, jedziemy, a tu ciągle wiosna, 7-9 stopni, słoneczko świeci. Jestem w Nowym Sączu, nadal wiosna. Trochę dalej mija nas jednak samochód z czapeczką śniegu... Eeee, żarcik jakiś czy co? Krynica powitała nas śniegiem. Wychodząc z samochodu od razu się zorientowałam, że moje buty to nieporozumienie... ale dałam radę... potem zmieniłam je na inne...

Na dzień dobry wrzuciliśmy w siebie zupkę (pycha!) i poszliśmy w miasto. Zajrzeliśmy do Walusia i w dobrych humorach wróciliśmy na obiad właściwy i szkolenie. Potem był kulig z pochodniami i ognisko! Fantastycznie! Czekam na zdjęcia, ale nie wiem czy będę mogła pokazać jak się bawiłam ;-). W każdym bądź razie wszystko pamiętam, łącznie z tym, że kolega wrócił ze stoku w gipsie :-). 

Sama czasem szukam jakiś atrakcyjnych miejsc, ale to jest absolutnie wyjątkowe i wszyscy co kochają takie klimaty i rękodzieło pokochają również ten hotel.

Zrobię im małą reklamę za kompletną darmochę :-)

Hotel artNikifor zrobił na mnie niesamowite wrażenie, dlatego chcę podzielić się z Wami paroma fotkami. Wieczorną imprezę mieliśmy w Karczmie Łemkowskiej (w tym samym budynku). Ilość przedmiotów, które wzbudziłyby niewątpliwie Waszą uwagę, była oszałamiająca! Należę do tych osób, co są dość wybredne jeśli chodzi o jedzenie, a tu smakowało mi absolutnie wszystko!!! Jadłam sporo i nic mi nie zaszkodziło... 
W dniu wyjazdu poszłam ponownie do Karczmy, zjadłam smaczne pierogi, posłuchałam fantastycznej muzyki i zrobiłam specjalnie dla Was parę fotek bez "ludziów" :-)
I muszę jeszcze dodać, że pracują tam przefantastyczni ludzie, niesamowicie uprzejmi i dobrze zorganizowani!
A! I jeszcze jedno! Wszędobylskie koty wokół budynku! Ja je uwielbiam, ale kto nie lubi, to nie miejsce dla niego!
Bywam w hotelach z pięcioma gwiazdkami i mogą się schować przy artNikifor!

Oto mój pokój:


A to nasza sala konferencyjna:




Wszędzie na ścianach malowidła:




Na dole przy recepcji wita sam Nikifor:


Karczma Łemkowska jest urzekająca i smaczna:










Miałam zamiar wykorzystać sobie te parę chwil na zaległe komentowanie, ale nie wyszło. Albo zgłupiał mój komputer albo ja. Ale miałam też plan B, czyli kordonek, igłę, nożyczki i dobre chęci. 
Poszło niemal jak z płatka, zwłaszcza kiedy nie rozumiejąc kompletnie instrukcji przypomniałam sobie makramę (w makramie wykorzystuje się splot frywolitkowy i festonowy)... Wspominałam, że czółenkiem już trochę powalczyłam, ale czułam przez skórę, że igła będzie moją lepszą koleżanką. Jeszcze chwilę i się zaprzyjaźnimy bardziej.

Oto co zdziałałam na pierwszej lekcji:


Pomogła mi strona: http://www.frywolitki.com.pl/
Może nie jest doskonale, ale rokuję :-)

A na deser mam coś wybitnie oszałamiającego :-)
Od Ewuni otrzymałam cudowny prezent! Spójrzcie jaką jestem szczęściarą.
Notesik, którego okłada jest prześliczna. Wiem, że nie mogę go nosić ze sobą (żeby nie uszkodzić zbyt szybko), dlatego będzie miał swoje specjalne przeznaczenie :-)



Koszyczki, o których marzyłam! Miałam kilka podejść do papierowej wikliny, ale to chyba nie na moje możliwości. Cieszę się, że Ewunia zrobiła dla mnie takie cuda! Do tej pory podziwiałam na zdjęciach, ale jak wzięłam do ręki, nie mogłam uwierzyć, że to dzieło własnoręcznie stworzone!





Mnie się trafił dodatkowy koszyczek, bo tak byłyśmy z Ewunią umówione, że załatwimy sobie nasze sprawy jedną paczuszką :-)
Muszę jeszcze wspomnieć o małej karteczce z podziękowaniami - to też małe dzieło sztuki:




I rzut oka na całość:

Dziękuję Kochana, jesteś moim promyczkiem, słoneczkiem
i gwiazdką :-)

A teraz najważniejsze! Prezent od Ewy z bloga  http://ogrod-cardmaking-pasje.blogspot.com/om/ był w ramach zabawy "Podaj dalej", tym samym zobowiązałam się do kontynuacji zabawy.

Zgodnie z zasadami:

1. Do zabawy zapraszam osoby aktywnie prowadzące bloga. 

Wybaczcie, ale z zabawy wykluczam osoby, które z powodu zabawy po raz pierwszy pojawią się u  mnie na blogu. Inaczej mówiąc, nie musisz być na liście obserwatorów, ale przynajmniej raz powinnaś być wcześniej z komentarzem.

2. Dwie pierwsze osoby, które umieszczą komentarz pod tym postem i wyrażą w nim chęć udziału w zabawie otrzymają ode mnie upominki.

3. Automatycznie osoby te, po otrzymaniu prezentu zobowiązują się zorganizować ciąg dalszy zabawy u siebie na blogu. I bardzo proszę, aby przestrzegać tego warunku!


4. Na przygotowanie upominku jest rok. Kto może niech skróci ten czas maksymalnie. Ze swej strony postaram się wywiązać do czerwca (dlaczego do czerwca, wiedzą ci, którzy mnie regularnie odwiedzają).

5. Osoby, które otrzymają ode mnie upominek, na swoim blogu umieszczają stosowną informację i zapraszają kolejne osoby do kontynuacji zabawy.

Bardzo dziękuję za zrozumienie. Niech ta zabawa przyniesie mnóstwo radości wszystkim uczestnikom!

Dziękuję Wam za tak liczne komentarze pod postem "niebieskim". Wiem, że każdy post biorący udział w zabawach u Danutki ma większe wzięcie, ale zauważyłam, że jest jednak zainteresowanie jak to jest zrobione. Potrzebuję dodatkowej pary rąk (do sfotografowania kolejnych kroków), aby przygotować maleńki prosty kursik. Powinno się udać :-)

Buziaki dla wszystkich :-)