Witajcie Kochani!
Ale się działo! Macie trochę czasu, to czytajcie - kubki w dłoń i miłej lektury życzę!
To, że od czasu do czasu idę na warsztaty, to już wiecie. Ale tym razem to było bardzo specjalne spotkanie :-)
To, że od czasu do czasu idę na warsztaty, to już wiecie. Ale tym razem to było bardzo specjalne spotkanie :-)
Od dłuższego czasu czekałyśmy aż Lina poprowadzi warsztaty z zimnej porcelany, bo ostatnio to głównie był foamiran... A my chciałyśmy lepić! I to truskawki!
Moje truskawki z zimnej porcelany.
Moje truskawki z zimnej porcelany.
Ale po kolei...
A propos kolei, to właśnie z peronu zgarnęłam naszą kochaną Aneczkę, zaraz potem dotarła do nas Wiki i udałyśmy się do Pijalni czekolady Wedel (można tam zjeść pyszne naleśniki!).
To było nasze pierwsze spotkanie z Anią. Mam nadzieję, że nie ostatnie. Spotkania na żywo z blogowymi koleżankami polecam wszystkim - ja miałam wrażenie, że znamy się od wielu lat :-)
Nie będę wchodzić w szczegóły, bo to w końcu były nasze chwile, ale podzielę się z Wami relacją z warsztatów w postaci paru fotek :-)
******
Lepienie z zimnej porcelany jest bardzo przyjemne. Parę trików i można wyczarować cuda.
Dobra masa to podstawa! Niektóre z Was już potrafią ją robić i to na zimno, a ja ją robię podgrzewając.
Przepis na zimną porcelanę znajdziecie m.in. u Marty.
Dla wszystkich próbujących: radzę nie robić od razu z dużej ilości składników, bo może się zdarzyć, że wszystko od razu wyląduje w koszu... mnie to się czasem zdarza :-)
Przepis na zimną porcelanę znajdziecie m.in. u Marty.
Dla wszystkich próbujących: radzę nie robić od razu z dużej ilości składników, bo może się zdarzyć, że wszystko od razu wyląduje w koszu... mnie to się czasem zdarza :-)
3 łyżki skrobi kukurydzianej (lub ziemniaczanej)
3 łyżki wikolu
pół łyżeczki gliceryny (może być oliwka)
pół łyżeczki octu
składniki wkładamy do naczynia teflonowego i krótko podgrzewamy na małym ogniu mieszając drewnianą łyżką do połączenia się
wykładamy na blat i zagniatamy - UWAGA ręce powinny być dobrze nasmarowane kremem Nivea
Masa powinna mieć konsystencję miękkiej modeliny.
Zawijamy szczelnie w folię spożywczą i zostawiamy na jakieś 24 godziny. Nie trzymamy w lodówce.
Potem barwimy, lepimy... masa wysycha na powietrzu.
Zawijamy szczelnie w folię spożywczą i zostawiamy na jakieś 24 godziny. Nie trzymamy w lodówce.
Potem barwimy, lepimy... masa wysycha na powietrzu.
W zależności od rodzaju skrobi masa będzie bardziej kremowa (kukurydziana) lub lekko przejrzysta (ziemniaczana).
Podczas pracy z zimną porcelaną zawsze dbamy o to by ręce były nasmarowane kremem. Masa się nie klei do rąk, ale również wchłania ten krem przez co staje się sprężysta i nie pęka podczas wysychania.
Podczas pracy z zimną porcelaną zawsze dbamy o to by ręce były nasmarowane kremem. Masa się nie klei do rąk, ale również wchłania ten krem przez co staje się sprężysta i nie pęka podczas wysychania.
******
Dzień dobry, to my :-)
Nasze kompozycje:
Wszystkie warsztatowe truskawki:
Ślicznie wyglądają te truskaweczki. Jedne są jeszcze niedojrzałe, inne pięknie zaczerwienione, kwitnące...
Swoje postanowiłam jednak jeszcze bardziej podkolorować i przearanżować ;-)
Teraz wyglądają tak:
Teraz wyglądają tak:
******
Pomyślałam sobie, że szypułki są tu słabym punktem, więc zrobiłam kolejną wersję już według mojego pomysłu.
A mianowicie wycięłam je z foamiranu. Sądzę, że nawet listki w tym wypadku mogłyby być z foamiranu.
A mianowicie wycięłam je z foamiranu. Sądzę, że nawet listki w tym wypadku mogłyby być z foamiranu.
Pudełko po jogurcie okleiłam sznurkiem jutowym, dodałam trochę materiału w kropki i czerwony sizal:
I jeszcze dwie moje kompozycje razem:
Zdarza się, że ktoś pyta po co robić takie rzeczy.
Hmmm... dla przyjemności i własnej satysfakcji to na pewno :-)
Po drugie wcale nie trzeba układać kompozycji, można parę elementów użyć jako ozdoba prezentu, albo nawet do kartki. Rękodzielniczki zawsze znajdą jakieś zastosowanie :-)
Hmmm... dla przyjemności i własnej satysfakcji to na pewno :-)
Po drugie wcale nie trzeba układać kompozycji, można parę elementów użyć jako ozdoba prezentu, albo nawet do kartki. Rękodzielniczki zawsze znajdą jakieś zastosowanie :-)
******
A na koniec nie mogłam się powstrzymać i jeszcze muszę coś pokazać.
Po tak słodkim dniu (naleśniki, szarlotka) w domu czekały na mnie kolejne wypieki...
Po tak słodkim dniu (naleśniki, szarlotka) w domu czekały na mnie kolejne wypieki...
Mąż wpadł w szaleństwo gotowania i pieczenia...
Oto jego dzieła:
Po mojej figurze pozostało wspomnienie ;-)
******
Dziękuję wszystkim za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo słonecznych dni.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo słonecznych dni.
Beatko miło poznać Was wszystkie, choćby z tych zdjęć. Wyobrażam sobie jak to fajnie spotkać blogowe koleżanki w realu. Musi być to wspaniałe doznanie. Troszkę Ci zazdroszczę. Warsztaty jak widać były bardzo owocne i powstały cudne truskawkowe bukiety. Masz rację, że rękodzielniczki zawsze znajdą zastosowanie dla swoich prac. Kto tego nie rozumie, lepiej niech nic nie robi prawda? Mąż chyba z tęsknoty spędza czas na buszowaniu w kuchni. Muszę powiedzieć, że świetnie mu to wychodzi, no ale przecież podobno najlepszymi kucharzami sa mężczyźni. Dobrze, że te babeczki są tak daleko ode mnie. Chętnie schrupałabym choć jedną. Pozdrawiam ciepluteńko i ślę uściski.
OdpowiedzUsuńTakie spotkanie to wspaniała sprawa a propozycja truskawkowa jest świetna :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne truskaweczki powstały, a takie spotkanie to najfajniejsza rzecz. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńBeatko ja przede wszystkim dziękuje za miłe spotkanie i bardzo fajnie spędzony dzień. Cieszę się że mnie namówiłaś na te warsztaty, inaczej w życiu bym nie wiedziała jak wygląda zimna porcelanka i jak się z niej lepi. Nieskromnie powiem że jestem dumna z mojego dzieła. Nie podejrzewałam , że mogłabym zrobić taki bukiecik sama swoimi palcami. Fajnie wygląda ten twój bukiecik po domalowaniu, szczególnie te listki są teraz takie bardziej naturalne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nigdy nie próbowałam zimnej porcelany :) Chętnie bym spróbowała tylko czasu brak. Foamiran nakupiłam i też nie mam kiedy spróbować.
OdpowiedzUsuńCudowne truskaweczki.
A męża pozazdrościć :) Mój nigdy nic w kuchni nie zrobił oprócz jajecznicy :)
Beatko fajne spotkanie, zimna porcelana wciąż mnie pociąga. Twoje truskawki jak żywe aż chce się zerwać. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny jestem zaskoczona i zastanawiam się czy czegoś się NIE DA ulepić z zimnej porcelany... zapewne ograniczeniem jest jedynie wyobraźnia :-)
OdpowiedzUsuńJuż uciekam, nie mogę patrzeć na takie smakowite wypieki, bo w brzuchu burczy. Głośno ;)
Pozdrawiam cieplutko :)
Truskaweczki, aż bym sobie zjadła! Wypieki tez apetycznie wyglądają, ciekawe czy można byłoby zrobić dietetyczny zamiennik ;)
OdpowiedzUsuńsuper spotkanie fajne te truskaweczki
OdpowiedzUsuńFajne ... podziwiam bo dla mnie zimna porcelana jest nie do opanowania. Kompletnie sobie z nią nie radzę. Tym bardziej podziwiam :)
OdpowiedzUsuńA słodkości? Dobrze, że na mnie takowe nie czekają nigdy - moja figura na tym zyskuje ;)
Cudowności:) Skrobie kukurydzianą mam na magazynie :) PIĘKNOŚCI!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTruskaweczki jak żywe, aż ślinka napływa do ust:) Nie mówiąc o wypiekach Twojego męża. Jednym słowem zdolności artystyczno - kulinarne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Beatko! truskaweczki są piękne,a mieć takiego męża to skarb. wypieki wyglądają smakowicie - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż się wierzyć nie chce, że takie cudeńka można zrobić ze zwykłej skrobi i odrobiny kleju. Człowiek zerwałby truskaweczkę z krzaczka i schrupał. Ale i sernik mężowski wygląda tak, że trudno mu się oprzeć. Oj kochana, ja bym naraziła swoją figurę dla takiego sernika ;)
OdpowiedzUsuńJakie fajne babeczki i jakie zdolne. Widać, że spotkanie udane. Kolejnych takich życzę.
OdpowiedzUsuńPrześliczne te truskaweczki Beatko! Zazdroszczę takich warsztatów no i zdolnego męża!!!
OdpowiedzUsuńAleż Wam zazdroszczę tych spotkań:)))Truskawki piękne:)))jak żywe:))a mąż to w ogóle jakiś mistrz ciastkarski?????
OdpowiedzUsuńobyście miały jak najwięcej takich owocnych spotkań :)
OdpowiedzUsuńTruskaweczki wyszły prześlicznie, bardzo naturalnie wyglądają. Pomysł na poprawienie szypułek - świetny, jest jeszcze ładniej.
Działalności kuchennej męża zazdroszczę - nie dość, że ładne ciacha, to jeszcze smacznie wyglądają :)
O rany, tylko Ci pozazdrościć męża, który potrafi takie cuda upiec :)Wasze truskaweczki są super, aż by się chciało je zjeść :)
OdpowiedzUsuńTo było wspaniałe spotkanie Beatko, tylko pozazdrościć. Powstały śliczne, truskawkowe kompozycje. Ja nie zadaję sobie pytań "po co to robić". Większość z nas tworzy dla przyjemności i z potrzeby poznania czegoś nowego. A dekoracji w domu nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam i życzę Ci miłego weekendu.
Beatko, ja myślę, że lepienie truskawek było jeszcze ciekawsze i wspanialsze, że byłyście ze sobą razem wszystkie trzy :) Cudownie Was zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńTruskawki bardzo lubię i już mi ślinka cieknie jak na nie patrzę :)
Buziaki
Wspaniałe są takie spotkania robótkowe z babkami ;)
OdpowiedzUsuńSuper spotkanie, super prace i super słodycze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Gdyby nie tytuł posta to bym się oszukała, bo te truskaweczki wyglądają jak żywe, są piękne :) I gratulacje jeśli chodzi o męża, babeczki ciacho wyglądają smakowicie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWow! Ale cudne truskaweczki zrobiłyście! No i ogromne gratulacje za te pyszności dla Małżonka :) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńtakie warsztaty to świetna sprawa, szkoda że u nas nie ma podobnych, a niestety nigdzie dalej się ruszyć nie mogę.
OdpowiedzUsuńTruskaweczki jak żywe :)
a męża troszkę zazdroszczę, ale tylko troszkę, bo strasznie nie lubię jak ktoś pląta mi sie pod nogami w kuchni :D
buziaki
Normalnie Ci zazdraszczam:D i warsztatów i takiego stęsknionego męża,który takie cuda w kuchni robi. Tak myślę że ci ludziska którzy pytają po co to robić,w gruncie rzeczy są biedni i nieszczęśliwi :) buziole
OdpowiedzUsuńJAk szaleć to szaleć :) inaczej tego nazwać nie umiem :)
OdpowiedzUsuńNormalnie jakbym nie przeczytała to bym pomyślała że truskawki są prawdziwe. No rewelacja, jestem pod ogromnym wrażeniem :) a i męża masz wspaniałego, takie pyszności przygotować to nie lada wyzwanie dla niejednego mężczyzny. Gratulacje dla męża i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńno no...majordomus pełną parą! ;D
OdpowiedzUsuńczy to aby nie jest jakaś dywersja....? ;-D
truskaweczki widziałam juz dawno na fejsie, zazdraszczam tych warsztatów, mnie się nic nie składają terminy i co sie dziewczyna pojawi w okolicy, ta ja akurat nie mogę...ale sto lat nie mało! ;-D