Po pierwszej makramowej bransoletce nabrałam ochoty na więcej :-)
Ania regularnie umieszcza samouczki, a ja próbuję swoich sił... Dwanaście sznurków było niezłym wyzwaniem. Przez kilka dni próbowałam różnych sznurków i koralików. Najpierw chciałam zrobić dokładnie taką samą bransoletkę jaką zaprezentowała Ania tutaj.
Ponieważ nie miałam identycznych materiałów znowu wykorzystałam swoje zasoby. Bawełniany satynowany sznurek (3mm) nie był łatwy - o ile z tyłu uzyskiwałam równy splot to przód był niezbyt równy, węzły same się luzowały. Cóż, w węzłach nie mam doświadczenia, więc może z czasem będzie lepiej. Niemniej jednak na końcu tego posta pokażę również co mi wyszło...
Zakupiłam trochę sznurków woskowanych 1 mm i przystąpiłam do dzieła po raz kolejny, kolejny i kolejny... Sama już nie wiem ile razy zaczynałam i próbowałam. Tym razem sporo problemów przysporzyłam mi plecionka - ciągle coś mi w niej nie pasowało. W końcu dałam sobie spokój i zamiast niej zrobiłam węzły. Dodałam również mnóstwo koralików. I tak studiując różne wzory i pomysły w końcu zrealizowałam w jednej bransoletce. A nad plecionką popracuję przy innej okazji - przecież się nie poddam :-)
sobota, 26 października 2013
wtorek, 15 października 2013
Universum
Ta bransoletka powstawała wyjątkowo długo (jak na mnie i moją cierpliwość).
Najpierw użyłam krosna, po raz pierwszy zresztą... Następnie podszyłam spód eko-zamszem. Potem na całej długości brzegów wszyłam SuperDuo i wykończyłam Toho 15/0. Końcówki do zapięcia pozszywałam schodkowo również z SD i dodałam zapięcie magnetyczne.
Podoba mi się niesamowicie - jest błyszcząca, szczególnie nabiera uroku w mocnym oświetleniu, a z drugiej strony jest bardzo oszczędna w kolorze: czerń, srebro i black diamond.
I co najważniejsze całość jest według mojego widzimisię ;-)
Postanowiłam ją zgłosić do wyzwania Kreatywnego Kufra, choć to niemiernie trudne wyzwanie :-)
http://kreatywnykufer.blogspot.com/2013/09/wyzwanie-forma-bransoletka.html
Najpierw użyłam krosna, po raz pierwszy zresztą... Następnie podszyłam spód eko-zamszem. Potem na całej długości brzegów wszyłam SuperDuo i wykończyłam Toho 15/0. Końcówki do zapięcia pozszywałam schodkowo również z SD i dodałam zapięcie magnetyczne.
Podoba mi się niesamowicie - jest błyszcząca, szczególnie nabiera uroku w mocnym oświetleniu, a z drugiej strony jest bardzo oszczędna w kolorze: czerń, srebro i black diamond.
I co najważniejsze całość jest według mojego widzimisię ;-)
Postanowiłam ją zgłosić do wyzwania Kreatywnego Kufra, choć to niemiernie trudne wyzwanie :-)
http://kreatywnykufer.blogspot.com/2013/09/wyzwanie-forma-bransoletka.html
Russian Spiral
Ależ mam dobry dzień :-). Jak cudownie mieć trochę więcej czasu, który można "zmarnować" na coś co się lubi! Obawiam się jednak, że najbliższe dni upłyną mi na innych pracach, więc korzystam szybciutko i prezentuję kolejną bransoletkę.
Długo się do niej przekonywałam, ale okazało się, że jesień jest dla niej odpowiednia. Kolorystycznie wygląda jak jarzębina za moim oknem :-). Ażurowa, a jednak trzyma formę.
Tutorial opracowała Anna Kowal i podzieliła się wiedzą zarówno na swoim blogu http://www.annakowal.blogspot.com/ jak i na blogu sklepu Kadoro http://blog.kadoro.pl/2013/05/russian-spiral-wezowa-bransoletka/
Robi się łatwo i przyjemnie - można zastosować różnego rodzaju i wielkości koraliki.
Dzisiaj dostałam przesyłkę z Amazona - cudowne trzy książki, które mam nadzieję wykorzystać maksymalnie :-). Dlaczego doba ma tylko 24 godziny, ktoś wie?
Długo się do niej przekonywałam, ale okazało się, że jesień jest dla niej odpowiednia. Kolorystycznie wygląda jak jarzębina za moim oknem :-). Ażurowa, a jednak trzyma formę.
Tutorial opracowała Anna Kowal i podzieliła się wiedzą zarówno na swoim blogu http://www.annakowal.blogspot.com/ jak i na blogu sklepu Kadoro http://blog.kadoro.pl/2013/05/russian-spiral-wezowa-bransoletka/
Robi się łatwo i przyjemnie - można zastosować różnego rodzaju i wielkości koraliki.
Dzisiaj dostałam przesyłkę z Amazona - cudowne trzy książki, które mam nadzieję wykorzystać maksymalnie :-). Dlaczego doba ma tylko 24 godziny, ktoś wie?
Cappuccino
Uwielbiam kawę, niemal w każdej postaci!
Na mieście najlepiej smakuje cappuccino albo late. W pracy rządzi Caffissimo albo ekspres Kasi ;-).
Ale w domu... no to już zależy od nastroju i chęci. Fantastycznie sprawdza się kawiarka - ileż aromatu fruwa w całym mieszkaniu! A jak na szybko to z ekspresu, a jak ma zrobić mąż - to i rozpuszczalna musi być pod ręką ;-)
Skoro moim ulubionym zajęciem jest trzymanie kubka z kawą w ręku, to i na ręku coś powinno być. Perełki w kolorze cappuccino aż się prosiły aby je wykorzystać. Cappuccino posypane czekoladą wygląda i smakuje wyśmienicie, zatem i perełki w kolorze ciemnej czekolady (lub po prostu kawowe) zostały zaproszone do duetu. Za wisienkę na torcie robią własnoręcznie wykonane z Fimo zawieszki w postaci ziaren kawy (szkoda, że nie pachną).
A tak przy okazji dla fanów kawy, którzy poszukują ciekawych smaków - miałam okazję wypróbować trzy rodzaje kawy wietnamskiej Trung Nguyen Creative zaparzanej za pomocą specjalnego filtra nakładanego na kubek lub filiżankę. Trzeba przyznać, że te kawy mają "kopa" ale i interesujący smak. Oryginalną można kupić w sklepach internetowych lub na Allegro.
Polecam również przyjemną lekturę przesyconą aromatem kawy - powieść Marielli Righini "Cappuccino".
Na mieście najlepiej smakuje cappuccino albo late. W pracy rządzi Caffissimo albo ekspres Kasi ;-).
Ale w domu... no to już zależy od nastroju i chęci. Fantastycznie sprawdza się kawiarka - ileż aromatu fruwa w całym mieszkaniu! A jak na szybko to z ekspresu, a jak ma zrobić mąż - to i rozpuszczalna musi być pod ręką ;-)
Skoro moim ulubionym zajęciem jest trzymanie kubka z kawą w ręku, to i na ręku coś powinno być. Perełki w kolorze cappuccino aż się prosiły aby je wykorzystać. Cappuccino posypane czekoladą wygląda i smakuje wyśmienicie, zatem i perełki w kolorze ciemnej czekolady (lub po prostu kawowe) zostały zaproszone do duetu. Za wisienkę na torcie robią własnoręcznie wykonane z Fimo zawieszki w postaci ziaren kawy (szkoda, że nie pachną).
A tak przy okazji dla fanów kawy, którzy poszukują ciekawych smaków - miałam okazję wypróbować trzy rodzaje kawy wietnamskiej Trung Nguyen Creative zaparzanej za pomocą specjalnego filtra nakładanego na kubek lub filiżankę. Trzeba przyznać, że te kawy mają "kopa" ale i interesujący smak. Oryginalną można kupić w sklepach internetowych lub na Allegro.
Polecam również przyjemną lekturę przesyconą aromatem kawy - powieść Marielli Righini "Cappuccino".
Makramowy turkus
Kiedy zobaczyłam Jesienną Kolię Ani zaniemówiłam z zachwytu. Ja rozumiem, że z koralików można zrobić cuda, ale ze sznurka?!
Przy okazji pomyślałam, że mam do opanowania bądź też wypróbowania kolejną technikę. W międzyczasie Ania na swoim blogu zaserwowała czwartkowe samouczki - grzechem byłoby nie spróbować :-)
Węzeł prosty okazał się... prosty :-). Ale cała reszta to już niekoniecznie.
Ponieważ nagła chęć wypróbowania czegoś nowego okazała się bardzo silna, to wzięłam to co było pod ręką, choć nie do końca był to szczęśliwy pomysł dla początkującej adeptki sztuki. Wykorzystałam sznurki do sutaszu, koraliki drewniane i jeden szklany - faktem jest, że kolorystycznie było ok, z pleceniem było ok, ale z zakończeniem nie umiałam sobie poradzić (sznurki próbowałam przypalić - nie dały się, a jakoś na zastosowanie kleju nie wpadłam - bywa...). Całość potraktowałam jako wysoce nieudaną próbę, której nie należy nikomu pokazywać.
Przyłożyłam się do lekcji, przeczytałam raz jeszcze wszystko o sznurkach i zakańczaniu, no i.... powstała pierwsza minimalistyczna makramowa bransoletka.
Wykorzystałam bawełniany woskowany sznurek, ślicznie (bo estetycznie i udanie!) zakończyłam z użyciem kleju polimerowego i dodałam idealnie dopasowaną zawieszkę w postaci szklanego walca.
Wyszło i skromnie i ładnie :-). W każdym bądź razie wstydu nie ma, mogę śmiało się z nią obnosić. I co ciekawe, równie dobrze wygląda w zestawieniu z innymi bransoletkami.
Przy okazji pomyślałam, że mam do opanowania bądź też wypróbowania kolejną technikę. W międzyczasie Ania na swoim blogu zaserwowała czwartkowe samouczki - grzechem byłoby nie spróbować :-)
Węzeł prosty okazał się... prosty :-). Ale cała reszta to już niekoniecznie.
Ponieważ nagła chęć wypróbowania czegoś nowego okazała się bardzo silna, to wzięłam to co było pod ręką, choć nie do końca był to szczęśliwy pomysł dla początkującej adeptki sztuki. Wykorzystałam sznurki do sutaszu, koraliki drewniane i jeden szklany - faktem jest, że kolorystycznie było ok, z pleceniem było ok, ale z zakończeniem nie umiałam sobie poradzić (sznurki próbowałam przypalić - nie dały się, a jakoś na zastosowanie kleju nie wpadłam - bywa...). Całość potraktowałam jako wysoce nieudaną próbę, której nie należy nikomu pokazywać.
Przyłożyłam się do lekcji, przeczytałam raz jeszcze wszystko o sznurkach i zakańczaniu, no i.... powstała pierwsza minimalistyczna makramowa bransoletka.
Wykorzystałam bawełniany woskowany sznurek, ślicznie (bo estetycznie i udanie!) zakończyłam z użyciem kleju polimerowego i dodałam idealnie dopasowaną zawieszkę w postaci szklanego walca.
Wyszło i skromnie i ładnie :-). W każdym bądź razie wstydu nie ma, mogę śmiało się z nią obnosić. I co ciekawe, równie dobrze wygląda w zestawieniu z innymi bransoletkami.
sobota, 5 października 2013
Nie takie straszne szydełko...
W mojej rodzinie szydełko jest jak młotek - niemal wszyscy wiedzą jak używać ;-)
Moja mama robiła szydełkowe obrusy i firanki. Moje babcie, prababcie i ciotki też, choć z małymi wyjątkami, bo przecież ktoś te lewe ręce też musi mieć :-).
Mama, na pewno jako pierwsza pokazała mi jak robić podstawowe ściegi, potem byłam zafascynowana misterną robotą prababci, a w międzyczasie sama próbowałam coś robić, również na drutach, głównie dla lalek.
Pamiętam, że pierwszą poważną robótką na szydełku była bluzka według wzoru z Burdy. Nie było za bardzo wyboru, jeśli chodzi o nitkę, ale dałam radę, w ciągu dwóch tygodni :-)
Ponieważ wiele razy słyszałam i czytałam, że sploty szydełkowo-koralikowe są trudne chciałam jednak zachęcić do prób. Mimo swojej wiedzy, i tak trochę czasu mi zajęło żeby zaskoczyć, załapać o co tak naprawdę chodzi. Pamiętajcie, że teraz jest łatwiej - wystarczy wejść na youtube'a czy google i znajdujemy informacje. Ja zdobywałam ją w rodzinie lub polowałam na książki w księgarni. Wiem, że zanim wzięłam się na dobre za biżuterię, to miałam już solidne podstawy, ale wierzcie mi, jeśli macie jakiekolwiek zdolności manualne to naprawdę dacie radę! Próbujcie, i jeszcze raz próbujcie!
Poniżej chciałam zaprezentować kilka prac, które wykonałam na podstawie wzorów z polskich czasopism, głównie typu "Kram z robótkami". Wybaczcie, że nie wskazuję dokładnie autorstwa, ale te serwetki powstały w różnym okresie i wówczas nawet nie myślałam, żeby to zapisywać.
Moja mama robiła szydełkowe obrusy i firanki. Moje babcie, prababcie i ciotki też, choć z małymi wyjątkami, bo przecież ktoś te lewe ręce też musi mieć :-).
Mama, na pewno jako pierwsza pokazała mi jak robić podstawowe ściegi, potem byłam zafascynowana misterną robotą prababci, a w międzyczasie sama próbowałam coś robić, również na drutach, głównie dla lalek.
Pamiętam, że pierwszą poważną robótką na szydełku była bluzka według wzoru z Burdy. Nie było za bardzo wyboru, jeśli chodzi o nitkę, ale dałam radę, w ciągu dwóch tygodni :-)
Ponieważ wiele razy słyszałam i czytałam, że sploty szydełkowo-koralikowe są trudne chciałam jednak zachęcić do prób. Mimo swojej wiedzy, i tak trochę czasu mi zajęło żeby zaskoczyć, załapać o co tak naprawdę chodzi. Pamiętajcie, że teraz jest łatwiej - wystarczy wejść na youtube'a czy google i znajdujemy informacje. Ja zdobywałam ją w rodzinie lub polowałam na książki w księgarni. Wiem, że zanim wzięłam się na dobre za biżuterię, to miałam już solidne podstawy, ale wierzcie mi, jeśli macie jakiekolwiek zdolności manualne to naprawdę dacie radę! Próbujcie, i jeszcze raz próbujcie!
Poniżej chciałam zaprezentować kilka prac, które wykonałam na podstawie wzorów z polskich czasopism, głównie typu "Kram z robótkami". Wybaczcie, że nie wskazuję dokładnie autorstwa, ale te serwetki powstały w różnym okresie i wówczas nawet nie myślałam, żeby to zapisywać.
Asucon (Japońskie klimaty)
W dniach 14-15 września w Katowicach odbył się Konwent Miłośników Kultury Japońskiej Asucon XIV. Honorowy Patronat nad imprezą objął jego ekscelencja Makoto Yamanaka - Ambasador Japonii w Polsce.
Głównym organizatorem konwentu był Śląski Klub Fantastyki http://www.skf.org.pl/. Mimo, że od dawna tam nie zaglądam jest to klub bliski memu sercu, bo poznałam tam naprawdę fantastycznych ludzi.
Dlatego też, gdy tylko się dowiedziałam że jest parę obszarów "do wykazania się" postanowiłam trochę wesprzeć imprezę :-). Większość uczestników zostało zaopatrzonych w smyczki firmy, w której pracuję - podziękowania dla Kasi z marketingu :-).
A ja całkiem prywatnie zasponsorowałam specjalne nagrody: pierwszą nagrodę poznaliście już w poprzednim poście - jest to bransoletka z rzemienia z cudownymi przekładkami, które skojarzyły mi się ze zbroją samuraja.
Drugą nagrodę przedstawiam poniżej. Postanowiłam połączyć trzy rzeczy: japońskie koraliki Toho, kwitnącą wiśnię oraz Mangę :-)
Udało mi się zdobyć śliczną pastylkę w klimacie Mangi. Nie powiem, trochę mi zajęło jej oplecenie w stopniu zadowalającym mnie - do tej pory oplatałam jedynie rivoli oraz spike'i. Naszyjnik w sumie składa się z czterech sznurów w różnych kolorach (Toho 11/0) przechodzących w odpowiedniej sekwencji przez koralik 8/0. Oj, jest bardzo różowo! Mam nadzieję, że osoba której przypadł w nagrodzie ten naszyjnik jest zadowolona :-)
A przy okazji chciałabym polecić miłośnikom kultury japońskiej i generalnie miłośnikom dobrej lektury powieści Amelie Nothomb. Autorka jest z pochodzenia Belgijką, ale wiele lat spędziła poza granicami swego kraju, głównie w Azji. Swoje doświadczenia o pracy w korporacji japońskiej opisała w powieści "Z pokorą i uniżeniem". Warto przeczytać, napisane zręcznie i z poczuciem humoru :-)
Przy okazji japońskich klimatów zamieszczam parę rysunków które wykonałam promarkerami Letraset, ostatni kredkami akwarelowymi - może i nie są doskonałe, ale je lubię :-)
piątek, 4 października 2013
Dwie małe czarne...
Kiedy nie wiadomo co na siebie włożyć, to wiadomo że najlepiej się sprawdzi mała czarna plus dodatki, najlepiej srebrne :-)
Dzisiaj prezentuję dwie bransoletki, które doskonale się wpisują w klasyczne klimaty i świetnie wyglądają razem, choć powstały z zupełnie różnych powodów.
Zostałam poproszona o wykonanie bransoletki w prawoskrętne paski z tym własnie konkretnym zapięciem. Od razu wiedziałam, że paski muszą być czarno-srebrne a nie czarno-białe, bo efekt będzie bardziej elegancki i ponadczasowy. Szczerze mówiąc trudno było się z nią rozstać :-)
Druga bransoletka, z czarnego skórzanego rzemienia, powstała jako totalnie uniwersalna - przede wszystkim jest to pierwsza moja bransoletka bez koralików, z zapięciem magnetycznym, która śmiało może, a nawet powinna być chętnie noszona przez panów. Co ciekawe, jako jedyna do tej pory, została wykonana aż czterokrotnie: pierwsza, oczywiście dla mnie :-), druga - z przeznaczeniem jako nagroda w konkursie Asuconu (o tym w innym poście), trzecia i czwarta jako prezent imieninowy.
Gdy zobaczyłam te przekładki, wiedziałam że będę niezłym hitem i absolutnie nie wymagają żadnych dodatków.
Gdy zobaczyłam te przekładki, wiedziałam że będę niezłym hitem i absolutnie nie wymagają żadnych dodatków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)