Witajcie Kochani!
Nie skończyłam, ale poćwiczyłam. Wzór, który wydał mi się bardzo ładny, wcale mnie nie porwał jak przyszło do roboty. Do tego stopnia, że jak Ewa ogłosiła zadanie 11 w szydełkowaniu tunezyjskiem, to od razu zabrałam się za kapcie, a przynajmniej za oglądanie filmików i inspiracji. Ależ cuda ludzie potrafią! Mnie jak na razie wychodzi krzywy kapeć, więc wróciłam do swojego zadania...
Wzięłam włóczkę Bamboo Jazz, szydełko nr 3, i co? No szału nie było!
Ot takie próbki:
Potem wpadłam na szalony pomysł, że zrobię taki nieduży koszyczek. Dno i kilka rządków ściany zrobiłam zwykłym szydełkiem, kolejne rzędy miały być splotem tunezyjskiem, ale... no właśnie sobie uświadomiłam że bez szydełka z żyłką się nie obejdzie, jak chcę przerabiać na okrągło! Ale takiego nie miałam, więc od razu przeszłam do warkoczy, bo tu już nie musiałam martwić się o długość szydełka.
Wydaje mi się, że może to całkiem fajnie wyglądać, no chyba że znowu się mylę :-). Niemniej jednak dam sobie szansę.
A już 1 maja wracam do Was z nowym zadaniem - też poćwiczymy konkretny wzór. Mam nadzieję, że tym razem będzie naprawdę porywający :-)
******
Pozdrawiam serdecznie!